wtorek, 29 marca 2016

Od Mey - Cd. Kanekiego

Przez cały dzień na siłę szukałam sobie zajęć, co było nawet łatwe. Finalnie udało mi się przenieść te najpotrzebniejsze szpargały z mieszkania ojca i upchnąć je do jedynej wolnej szafki. Wbrew pozorom nie miałam aż tak dużo ubrań ani kosmetyków (tych prawie wcale nie używałam, chyba tylko w sytuacjach, które tego wymagały). Ogarnęłam dom, a teraz jeszcze doszły pieski... W sumie to zawsze chciałam mieć jakiegoś czworonoga, ale ojciec uważał, że tylko by mnie rozpraszały i przysparzały kłopotów. Wstałam, jeszcze przelotnie głaszcząc aksamitną sierść jaśniejszego psa. Przez to wszystko... Mieszkanie u Kanekiego, dwa psiaki, spokój... Pierwszy raz tak naprawdę poczułam się szczęśliwa.
- Bardzo dobrze zrobiłeś- uśmiechnęłam się i ruszyłam z zamiarem ogarnięcia się- Co nieco jest w lodówce... Spokojnie, to ktoś z Anteiku przyniósł, a nie ja polowałam! Zajmuję łazienkę, a potem kanapę!
I zanim zdążył wtrącić jakieś słowa sprzeciwu, zniknęłam w sąsiednim pomieszczeniu.
~*~
Naciągnęłam na siebie krótkie, sportowe spodenki i biały top. Codzienne ubrania wrzuciłam do kosza na pranie, wtedy też szczęknął jakiś metal. Sięgnęłam do jeansów, wyciągając z nich coś stalowoszarego. Długi łańcuszek huśtał się pod wpływem ruchów mojej dłoni, zaś dwie płytki na nim dzwoniły jak dzwoneczki. Jedna z wygrawerowanym skrzydłem motyka, stylizowanym na moje kagune, zaś druga zawierała informacje takie jak moja godność, czy grupa krwi. Czyli coś, co dostałam podczas pobytu w Europie. Matka zawsze bała się, że znajdzie gdzieś moje ciało pokiereszowane przez miejscowych opryszków.  Wyszłam z łazienki, nadal trzymając przedmiot, jednocześnie odszukując wzrokiem Kanekiego. Znalazłam go w salonie, siedzącego plecami do mnie i bawiącego się z krótkowłosą suczką. Podeszłam do niego na palcach, następnie klęcząc za współlokatorem. Objęłam go w okolicach szyi, zapinając na niej nieśmiertelnik.
- Żebyś nie zapomniał, kiedy mnie zabraknie- wyszeptałam mu do ucha.
- Mea?- zapytał z nutą zaskoczenia w głosie
Odwróciłam wzrok, odsuwając się od niego na bezpieczny dystans.
- Ghul z piętnastki widział, jak tutaj szłam- oznajmiłam zrezygnowanym tonem.- Tak w sumie to już po mnie. Rai to jeden z tych, którzy robią za szpiegów i już pewnie powiedział ojcu, gdzie mnie szukać...

<Kaneki?>

piątek, 25 marca 2016

Od Kanekiego - Cd. Mey

- Nie odmówię ci, a tak z innej beczki to chyba bym ci zrobił krzywdę, gdybyś zaczęła się dokładać. Jasne, że będziesz mogła ze mną zamieszkać, ale nie chcę widzieć od ciebie żadnych pieniędzy, jasne? - powiedziałem, lekko się przy tym uśmiechając.
- Dobrze - powiedziała zrezygnowana. W takich wymianach zdań, ja zawsze wygrywałem. Cóż, taki już mój urok. Zerknąłem na zegarek i szybko poderwałem się z miejsca.
- Cholera, zaraz się spóźnię - powiedziałem sam do siebie i zacząłem ubierać byle jakie ciuchy, nie zważając na to, że dziewczyna mnie widzi.
-Gdzieś idziesz? - Mea stanęła w drzwiach do salonu, przyglądając się jak szybko ubieram buty.
- Mam dwie sprawy do załatwienia. Czuj się jak u siebie, wrócę wieczorem, jeśli chcesz to możesz na mnie poczekać - delikatnie musnąłem ustami jej policzek i wybiegłem z domu szybko kierując się do centrum miasta. Po chwili byłem już na miejscu...Mam nadzieję, że to nie boli tak jak to opisywali...
~~~
Wracałem powoli do domu myśląc o moim nowym arcydziele na plecach. Może tatuaż nie był duży, ale dla mnie w sam raz. Było już dość późno, ale sklep zoologiczny był jeszcze otwarty. Przed paroma dniami, postanowiłem adoptować psy, by nie być samotny. Teraz mam Mee, ale chyba zwierzak w domu nie zawadzi? Wziąłem dwie klatki w rękę płacąc wyznaczoną cenę i ruszyłem do domu. Zostały jeszcze tylko schody.
Otworzyłem drzwi nogą ostrożnie kładąc zamknięte pupile na ziemię.
- Wróciłeś! Już myślałam...Co to jest? - Mea powitała mnie ciepło, patrząc na tajemnicze skrzynki.
- Dobra, teraz możesz mnie zabić. Nie będę się bronił... - odparłem i wypuściłem psy.



Zamknąłem oczy czekając na jej krzyk, ale nic takiego nie nastąpiło. Podbiegła do zwierząt i zaczęła je głaskać, a ja westchnąłem z ulgą.
- Skąd je masz?
- Są to psy ze schroniska. Je znaleziono razem, ktoś je zostawił w lesie - odparłem, rozbierając powli ubrania.
<Mea?>




czwartek, 24 marca 2016

Od Belli - Cd. Haego

Odwróciłam się w jego stronę czując jak moje policzki się rumienią. Przytuliłam się do niego, chichocząc.
- Myślałam, że już nie przyjdziesz - szepnęłam. tuląc się do niego mocniej i wdychając jego cudowny zapach. Naprawdę nie sądziłam, że się pojawi po tych wszystkich kłopotach, które przede mnie miał. Odsunęłam się lekko by móc spojrzeć na jego twarz.
- No wiesz co? Nie wierzysz we mnie? - spytał, mrugając do mnie.
Zaśmiałam się i złożyłam na jego ustach krótki pocałunek, po chwili wstając na równe nogi.
- Mam dla ciebie niespodziankę! - powiedziałam, z wielkim uśmiechem na twarzy.
- To są twoje urodziny, ale okey...Co to za niespodzianka? - spytał, wstając i patrząc na mnie z tym wyrazem twarzy - ciekawość.
- Poznam cię z moją ekipą...Dawno u niech nie byłam, ale zawsze przychodziłam tam w moje urodziny...
- Myślisz, że to dobry pomysł?
- Wiesz może wyglądają strasznie, ale są bardzo mili. Tak samo jak Uta - odparłam, ubierając na siebie kurtkę po drodze zabierając klucze, telefon i portfel - Idziesz?
- Tak, Wasza Królewska Mość - zaśmiał się i ukłonił, wzbudzając u mnie napad śmiechu.
~~~~
Po chwili obydwoje byliśmy już na miejscu. Stary opuszczony magazyn, na obrzeżach miasta. Tylko my o nim wiedzieliśmy, był bardzo dobrze ukryty za drzewami.
- To jest wasza kryjówka? - Hae stał obok mnie, przyglądają się budynkowi.
- Tak, Gołebie nigdy tu nie przychodzą, więc mamy spokój - szepnęłam, wspinając się po drabince na pierwsze piętro. Pierwszy kogo ujrzałam był Amon. Siedział przy ścianie dokańczając papierosa i patrząc się tępo na ścianę przed nim.


Uśmiechnęłam się na jego widok.
- Tylko błagam. Nie lub go zawczasu, bo ubiera się jak emo - powiedziałam i dałam mu całusa w policzek, stając na równych nogach. Chłopak spojrzał na mnie gasząc pet.
- Co tu robisz, mała? - spytał tradycyjnie. Zawsze kochał mnie denerwować, ale nie miałam mu tego za złe. 
- Przyszłam cię odwiedzić. Jak chcesz to mogę wrócić... - szepnęłam i skierowałam się w stronę drzwi.
- Nie, zostań...Dake poszedł po coś do picia...Widzę, że kogoś przyprowadziłaś - jego wzrok był utkwiony w Haego, który stał w wejściu nie chcąc zwrócić na siebie uwagi.
- To Hae...Mój chłopak - powiedziałam - Hae to Amon, mój przyjaciel - odparłam, łapiąc za rękę chłopaka.
- Miło poznać - Amon uśmiechnął się do niego miło.
- Wzajemnie - uśmiech zagościł także na ustach Haego.
- Czyli jak mówiłeś Dake zaraz przyjdzie? - spytałam, siadając na jednym z przyniesionych krzeseł.
- Tak, niedawno wyszedł. A jak tam u ciebie leci? - spytał, rozkładając się na podłodze. Nasza kryjówka wcale nie była jakaś duża. Kiedyś znajdował się tu magazyn przedmiotów kuchennych, ale właściciel zbankrutował i budynek został pusty. Znaleźliśmy go kiedyś przed przypadek gdy ścigały nas Gołębie. 
- Nie najgorzej, poczekamy na Dake to ci opowiem - powiedziałam z uśmiechem. Zaczęliśmy rozmawiać o mniej istotnych rzeczach, takich z przeszłości, aż przyszedł nas ostatni członek


. Jego niebieskie włosy były dłuższe niż kiedyś, a kolczyki w uszach dodawały mu trochę strasznego wyglądu. Stanął jak wryty z siatkami w rękach, aż upuścił je i podbiegł do mnie po chwili łapiąc mnie za boki i okręcając wokół siebie. 
- Ach już myślałem, że nie żyjesz! Nawet nie zadzwoniłaś, no bo po co ci są dawni kumple...Już sobie nowego przyjaciela znalazłaś? - gdy spojrzał na Haego jego uśmiech lekko się powiększył.
- Hae! - krzyknął i podszedł do niego, lekko klepiąc go po plecach.
- Znacie się? - Amon wyglądał na nieco zdziwionego.
- Od dziecka - Hae był już nieco weselszy niż wcześniej. Zadowolona usiadłam na ziemi obok mojego ukochanego. Oparłam głowę o jego uda i patrzyłam na Dake, który zdejmował z siebie kurtkę i rzucił ją w kąt.
<Hae?>


poniedziałek, 21 marca 2016

Od Mey - Cd. Kanekiego

Z dziecięcą uwagą słuchałam jego historii, próbując zapamiętać każde słowo, jakby od tego zależało moje życie. Porównując przeszłość naszej dwójki, można by powiedzieć, że ja wiodłam wręcz rajski żywot nieświadomej niebezpieczeństw świata Ewy. Nie widać było po nim tego, ile przeszedł. Ktoś na jego miejscu pewnie już dawno by ześwirował, ale nie, on trwał dalej. Objęłam go, przyciągając bliżej siebie. Taka bliskość... Wydała mi się przyjemna, kojąca te wszystkie rany zadane przez innych. I, co z mojej strony zdawało się całkowicie samolubne, nagle zapragnęłam jego bliskości. Czuć ciepło od niego bijące. To szybkie bicie serca, kiedy się stresował.
- Wiesz...- zaczęłam cicho- To przeszłość... Boli, wiem, mam podobnie. Ale... Może... No...- nagle zabrakło mi głosu
Tym razem nie wytrzymałam, zaś łzy po prostu popłynęły. Tak same z siebie. Poczułam, jak "coś" mocniej zaciskało się na moim tułowiu.
- Spokojnie, Mea.
- Jestem spokojna- odparłam nieco głośniej- nawet bardzo. Tylko ja tak pierwszy raz zwierzyłam się komuś, a ktoś mi... I pierwszy raz ktoś odważył się mnie przytulić... Ja... dziękuję, Kaneki. Za wszystko, naprawdę. Nie wiem co bym zrobiła, gdybym cię wtedy nie spotkała.
Znów zamilkłam, tym razem już do końca wypowiedziawszy wszystko to, co chciałam. Niby nic, ale dla mnie takie drobne gesty to coś, czego podświadomie pragnęłam.
- Kaneki...- ponownie chciałam go o coś zapytać
- Hm?
Wzięłam głęboki wdech, szykując się na wypowiedzenie pytania. Przez nie mógł się ode mnie odsunąć i nie miałabym za to żadnego żalu.
- Tak pomyślałam... Skoro już mówiłeś o pomocy... A wcześniej o tym, że moja obecność jakoś ci służy... Gdybym znalazła jakąś pracę, to może mogłabym z tobą zamieszkać? Jako współlokatorka. Oczywiście dokładałabym się do wszystkiego! Z tym raczej nie ma problemu... Już i tak mam sporo oszczędności. Zrozumiem, jeśli odmówisz.

<Kaneki?>

Od Kanekiego - Cd. Mey

Zerknąłem na nią, czując...poczucie winy? Jak mogłem być wcześniej tak głupi by tego nie dostrzec.
- Mogłaś mi wcześniej powiedzieć, może bym ci jakoś pomógł...Choć trochę - powiedziałem, patrząc jej prosto w oczy. Nie chciałem by była w tej sytuacji sama, a teraz skoro już wiem na czym stoję postaram się jej pomóc. Tyle ile będę mógł oczywiście.
- Ciekawe jak mógłbyś mi pomóc? - spytała, odwracając wzrok od mojej postaci. Widziałem łzy, które kręciły się w jej oczach, ale nie chciała ich uronić. Podszedłem do niej szybkim i przytuliłem ją do siebie, mocno obejmując. Jej reakcja była bardzo szybko.
- Co ty robisz? - spytała, patrząc na moją twarz, na której widniał szeroki uśmiech.
- Wiem, że może nie jesteś do tego przyzwyczajona, ale to pomaga. Uwierz mi. Dobrze jest mieć osobę, której można się zwierzyć. Postaram się być dla ciebie taką osobą - szepnąłem, delikatnie gładząc ją po włosach. Ona ułożyła swoją głowę na moim ramieniu bez jakichkolwiek zbędnych słów. - Jeśli chcesz też mogę ci opowiedzieć coś o sobie, czego jeszcze nikomu nie mówiłem. Wtedy będziemy kwita.
Dziewczyna chętnie się zgodziła.
- Kiedyś studiowałem japońską literaturę na Uniwersytecie Kamii. Byłem małomówny i bardzo nieśmiały. Moja matka zmarła z przepracowania, dając pieniądze mojej ciotce, a ja zostałem oddany do innej rodziny, ale oni wcale się mną nie interesowali.  Ostatnie na co miałem ochotę była rozmowa z kimkolwiek. Chciałem tak trwać w nieskończoność - w ciszy. Sam ze sobą... Odkąd spotkałem Hide nieco się zmieniłem chociaż on nadal nie wie czym się stałem. Po paru miesiącach spędzonych w Anteiku porwał mnie Jason i wtedy pomiędzy ghulami i Gołębiami wybuchła cholerna wojna.
- A co tu robiłeś w tym czasie?
- Ja? Byłem przywiązany łańcuchem do krzesła i torturowany przed tego potwora. Odcinał mi codziennie palce, będąc zdumiony moją szybką regeneracją. Codziennie przychodził i wszystko powtarzał, będąc zadowolony z moich krzyków. Najgorsze było to gdy wprowadził do mojego ciała jakiegoś robala...
 Rize zjawiała się w moim umyśle mówiąc jaki to jestem słaby i wciąż wyzywając moją matkę od najgorszych i tych którzy nie mają racji. Właśnie wtedy - zawiesiłem głos, a moje serce zaczęło szybciej bić - Właśnie wtedy zjadłem Jasona i dołączyłem do tak znienawidzonej przeze mnie organizacji - spojrzałem na zdziwioną dziewczyną - Tak, byłem w Drzewie Aogiri. Chciałem być silny by uchronić tych na których mi zależy. I udało mi się to, choć wszystko się zmieniło od tamtego czasu. Ayato jest nadal zły, że ich zdradziłem, ale tak naprawdę wcale nie byłem jedynym z nich. - skończyłem, rozdrapując najgłębsze rany, które dopiero co się zagoiły. Dlaczego to tak bardzo boli?
<Mea?>

sobota, 19 marca 2016

Od Mey - Cd. Kanekiego

Czułam, jak moje policzki dosłownie zajęte zostały przez gorącą czerwień. Na jego pytanie o tym, jak się czułam- przyłożyłam dłoń do miejsca bytowania jeszcze bolącego siniaka. Ale o ile wczoraj rwał jak najęty, to teraz ból zdawał się odzywać z bardzo daleka. Czy możliwe, że chłopak zobaczył tę skazę, kiedy przenosił mnie do sypialni...? Uśmiechnęłam się pod nosem, a grymas ten był szczery, nie należał do tych wyrobionych przez lata gestów godnych najlepszej z aktorek teatralnych.
- Więc... Widziałeś?- zapytałam nieśmiało
- No tak jakoś samo wyszło.
Westchnęłam cicho. Może jednak ukrywanie tego całego bagna, w którym tonęłam przez kilkanaście lat, było błędem? Zwłaszcza, że... Zaufałam temu jasnowłosemu jegomościowi, który pewnie przeszedł tyle co ja, a nawet więcej. Do tej pory dusiłam w sobie wszystko, nagle zapragnąwszy po prostu wygadać się. Wśliznęłam się do pomieszczenia, siadając na drewnianym taborecie.
- Tak w sumie to dlatego poprosiłam o to, żebyś mnie przenocował- popatrzyłam na swoje dłonie, które raz zaciskałam, raz rozkładałam- nie wytrzymałam. Miałam wrażenie, że jeszcze dzień, może dwa, a wysiądę. Ot tak... Po prostu nie dam już więcej rady. Piętnasta dzielnica... ojciec... Tam jest tak, że każdy, bez względu na wszystko ma być żołnierzem. Jeśli nie daje rady na tych "treningach", a raczej walkach jak te psów, po prostu ginie. Przez tamten tydzień tato... nie, potwór... zmuszał mnie do "ćwiczenia" z najgorszymi typami... A ten siniak...- poczułam, jak słona łza spłynęła po moim policzku- Tato... Ja...
Zacięłam się. Co miałam powiedzieć? Że szalałam ze strachu o własne bytowanie? Że Gołębie przy piętnastej dzielnicy, to pikuś? Ech... Jaka ja jestem głupia...

<Kaneki?>

Od Kanekiego - Cd. Mey

Kątem oka dostrzegłem, że dziewczyna zasnęła na kanapie. Przyjrzałem się jej spokojnej twarzy i podszedłem do niej bliżej by po chwili wziąść ją na ręce i zaniosłem do swojego pokoju. Po paru krokach byłem już na miejscu i ułożyłem ją delikatnie na łóżku od razu przykrywając ją kołdrą.
– Dobranoc, wojowniczko... – szepnąłem i w drodze do kuchni zgasiłem światło i w pokoju zapanowała kompletny mrok.
~~~
Otworzyłem oczy od razu rozglądając się wokół mnie. Podniosłem się z kanapy, zrzucając swój koc na podłogę. Przetarłem bolący kark i oberzałem się przez ramię, sprawdzając czy dziewczyna śpi. Spała jak zabita zakopana w kołdrze po uszy. Muszę przyznać, że jest to dość...słodkie. Uśmiechnąłem się na ten widok i ruszyłem do kuchni od razu robiąc sobie kawę i po drodze rozsypałem cukier, ale nie mówmy o tym... Ubrałem na sobie czarną bokserkę i przeczesałem włosy by wyglądać dość normalnie.
– Nie śpisz już? – usłyszałem głos i w tym momencie uderzyłem się w szafkę.Podniosłem się szybko z sykiem i rozmasowałem bolące miejsce.
– Jak widać wstałem, ale się chyba się do końca nie obudziłem – odparłem do towarzyszki, która stała w drzwiach.
– Dlaczego mnie przeniosłeś?
– Tak słodko spałaś, ale też chciałem żeby ci było wygodnie. Jak się czujesz? Lepiej? – no tak, nie wspomniałem, że nałożyłem jej maść na miejsce rany, by szybciej się zagoiła. Na razie nie będę pytał o szczegóły. Chyba mi jeszcze nie ufa.
<Mea?>

Od Mey - Cd. Kanekiego

   Podczas nieobecności Kanekiego, próbowałam ułożyć tamte wszystkie wydarzenia w jedną, spójną całość. Co, nawiasem mówiąc, było zadaniem godnym geniusza w kombinowaniu. W tej całej burzy najbardziej zastanawiało mnie to, jak ojciec zareagował- agresją, wręcz przybrał postać bestii, wyżywając się na mnie za moją nagłą zmianę, a także za jego własne porażki. Najpierw syn, teraz córka. Spodziewałem się po tobie czegoś więcej, Meo- jego słowa odbijały się echem w mojej pamięci.
   Z zamyślenia wyrwały mnie odgłosy jednoznacznie świadczące o tym, że mój współlokator opuścił łazienkę. Sięgnęłam po kubek wypełniony ciemną cieczą, od razu upijając łyk letniego napoju. Był jak te eliksiry z książek fantasy, odpędzał wszelkie myśli, pozostawiając jedynie ten słodko-cierpki posmak. Spojrzałam w prawo. Na widok półnagiego jasnowłosego kawa poleciała "nie do tej dziurki", wywołując desperacką falę skurczów płuc. Odłożyłam kubek, kładąc ręce na szyi, jakby miało to jakoś pomóc. Wzięłam głębszy wdech, powoli opanowując sytuację. No nieźle... Tylko dlaczego aż tak zaskoczył mnie widok nagiego torsu? Przecież Hae ciągle tak paradował... Tyle, że Kan nie był moim bratem, obaj nie mieli żadnych wspólnych cech. Zwróciłam wzrok ku ekranowi telewizora, próbując skupić uwagę na kolorowych obrazkach składających się na jakąś kiczowatą komedię. Wierzchem dłoni otarłam łzy zbierające się w kącikach moich oczu. Sytuacja opanowana. Korzystając z okazji, że zajął fotel- położyłam się, opierając głowę o podłokietnik tak, że miałam swobodny widok i na film, i na ghula. W bezwarunkowym odruchu, jak to zawsze robiłam u siebie w mieszkaniu, podkuliłam lewą nogę, układając ją na prawej. Na ekranie jakiś strażnik składał rodzince śmiałe propozycje w zamian za przepuszczenie ich. Chyba mieli cały wóz obładowany narkotykami... Ziewnęłam cicho, a powieki coraz bardziej ciążyły. Może powinnam już iść spać... Trzepnęłam palcem niesforny loczek, wciąż opadający mi na twarz. Kiedyś zetnę te włosy, przysięgam.
     Popatrzyłam jeszcze na mojego, jakby nie patrzeć, towarzysza. Potem Morfeusz wziął mnie w swoje objęcia, choć wiedziałam, że to troszkę kłopotliwe... W końcu zajęłam kanapę, przysypiając na niej. Ale to w sumie lepiej, niech Kaneki śpi u siebie w pokoju... Poprawiłam się jeszcze, już ostatecznie zapadając w sen.

<Kaneki? I przysnęła. Nie ma spania na kanapie! xD>

piątek, 18 marca 2016

Od Kanekiego – Cd. Mey

Zarumieniłem się lekko na jej słowa. Po prostu nie wiedziałem czy mam się śmiać, czy nie reagować na jej słowa.
– Uważam to za komplement z twojej strony – powiedziałem i potarłem swój podbródek prawą ręką. Usiadłem na poprzednim miejscu wpatrując się w ekran telewizora, w którym nie leciało nic godnego uwagi. Wyłączyłem urządzenie i ruszyłem do kuchni, by zrobić sobie kawę.
– Chcesz pić? – spytałem zza rogu.
– Jasne.
Przyrządzenie napoju nie zajęło mi wcale dużo. Złapałem dwa ucha kubków i zacząłem iść powoli w stronę salonu próbując się nieprzerwócić. I udało mi się. Z ulgą odłożyłem je na stolik, uśmiechając się przy tym lekko.
– Dziękuje – usłyszałem słowa dziewczyny z lekkim opóźnieniem. Spojrzałem na nią spod przymróżonych powiek i zaśmiałem się sam z siebie. Zaczesałem jedną ręką włosy do tyłu, upijając łyk gorącej cieczy. Oparłem się wygodnie przesuwając wzrokiem po szafce, na której znajowały się miliony książek.
– O czym tak rozmyślasz? – spytała mnie Mea, odkładając swój kubek na stoliczek i zwróciła swój wzrok w moją stronę.
– O niczym ważnym. Niezaprzątaj sobie głowy takimi pytaniami. To nie jest warte – powiedziałem. Po co ktoś się przejmuje takim mieszańcem jak ja? Chodź muszę przyznać, że dziewczyna była jedyną osobą, której zaufałem i chciałem sprawdzić by jej życie choć trochę stało się weselsze... Uśmiechnąłem się do siebie, czując na sobie wzrok dziewczyny.
– Dobra, pójdę się umyć. Tak jest moje łóżko i przygotowałem ci już czystą pościel, a ja sobie zaraz ogarnę kanapę. – poinformowałem moją wspólokatorkę i ruszyłem do łazienki. Zdjąłem z siebie brudne ubrania wchodząc pod prysznic. Woda przyjemnie muskała moją skórę, zmywając brudy i choć na chwilę zmartwienia tego dnia. Ubrałem na sobie jakieś krótkie, luźne spodenki i wziąłem jeszcze ręcznik by podczas oglądania wytrzeć do końca cieknące włosy. Ruszyłem do kuchni, zamykając po drodze okno i po chwili znajdywałem się w salonie, a dziewczyna z jakiegoś powodu zachłysnęła się kawą... Głupi ja! Jak byłem sam to nie zakładałem koszulki, ale teraz to co innego. Zaśmiałem się nerwowo i usiadłem powoli na fotelu, od razu włączając telewizor z przyzwyczajenia.
<Mea?>

wtorek, 15 marca 2016

Od Mey - Cd. Kanekiego

   Pierwszy raz miałam okazję przyjrzeć mu się tak uważnie, jak tylko na to pozwalają oczy. Zdecydowanie nie wyglądał jak osoba przeznaczona do modelingu... Może kiedyś, ale teraz wyglądał jak ktoś zahartowany i zdecydowanie stworzony do walki, a nie spacerowania po wybiegu. Chociaż... Przyłożyłam kciuk do dolnej wargi, popadając w zamyślenie. Wzrok mój mimowolnie zatrzymał się na jego jasnej twarzy, wciąż zmienionej przez uśmiech.
- Wstań.- nakazałam aż nazbyt poważnym tonem
Sama wykonałam tę czynność, ciągnąc chłopaka za sobą. Stał tak z mocno zdziwioną miną, na co parsknęłam śmiechem. Nie poznawałam samej siebie. Normalnie siedziałabym cichutko i odpowiedziała jednym słowem, ale teraz... śmiałam się, a wręcz dostawałam głupawki. Czy możliwe, że to on tak na mnie działał? Mea, zbyt dużo myślisz, skarciłam się w duchu, a zwłaszcza o Kanekim. Przecież niedawno go poznałaś. Obeszłam jasnowłosego dookoła, uważnie śledząc każdy szczegół jego ciała, jakbym miała widzieć go teraz po raz ostatni. Gdy stałam przodem do jego pleców, jakiś głos gdzieś w głębi mnie wrzeszczał, bym zbliżyła się do niego, przytuliła i znów poczuła ten przyjemny, ostry zapach, który przyprawiał mnie o zawrót głowy. Żałosne, co? Zamiast tego, wróciłam do tej "normalnej" pozycji i popatrzyłam mu prosto w oczy, unosząc kąciki ust. Swoje dłonie trzymałam za plecami, ściskając lekko palce lewej, tymi prawej.
- Jakoś nie widzę cię w sukience, wiesz?- zaśmiałam się cicho- No i do tego w szpilkach.

<Kaneki?>

poniedziałek, 14 marca 2016

Od Kanekiego – Cd. Mey

– Matko, jaka ty jesteś uparta... – powiedziałem to bardziej do siebie, nie chcąc urazić dziewczyny.
– Co?
– Przecież ja cię nie wyganiam, a twoja obecność nawet mi służy. Może wreszcie nie będę taki samotny – powiedziałem z lekkim uśmiechem i spojrzałem na nią szybko. Przełączyłe na jakiś program odkładając pilot nie chcąc już się bawić w przerzucanie kanałów.
– Jak na razie to muszę wrócić po swoje ciuchy, bo twoje są dość... Duże – odparła, siadając nieco wygodniej i wtedy zauważyłem dość dużego siniaka na jej ciele. Nie chciałem być nachalny, więc po prostu nie pytałem o nic. Odwróciłem dyskretnie głowę.
– Zaproponował bym ci, że pójdę z tobą, ale chyba braciszek nie był by z tego zadowolony, nie? – zaśmiałem się na własne słowa wspomniając sobie minę brata Mei, gdy po raz pierwszy mnie ujrzał. Nagle zacząłem się śmiać, wspominając coś co stało się dość niedawno.
– Z czego ty się śmiejesz? – dziewczyna spojrzała na mnie rozbawiona.
– Coś mi się przypomniało. Jakaś pani zebrała ze mnie miarę z powodu przedstawienia, powiedziała że gdybym był dziewczyną miałbym idelane wymiary na modelkę.
– Serio? – Mea wybuchła śmiechem, po chwili się lekko uspokajając.
– Teraz by już tak pewnie nie powiedziała. Po tych wszystkich treningach z Yomo... Ale nadal się zastanawiam, dlaczego mi tak powiedziała? Co ona chce od mojej budowy ciała? – spytałem Mei poprawiając swoją bluzkę, na której widać było teraz ślady mięśni brzucha.
<Mea?>

Od Mey - Cd. Kanekiego

Może to nieco nietypowe, ale poczułam się tu tak, jak w tym pierwszym domu, daleko poza granicami Japonii. Eh... Nawet nie wiedziałam, czy mama (która została gdzieś w Europie) żyje, czy jednak ktoś postanowił po prostu ją wyeliminować. Jakimś cudem udało mi się zmyć to całe świństwo z twarzy i niektórych części ciała. Przed wyjściem z łazienki, jeszcze przelotnie popatrzyłam na wrak żywej istoty, widocznej w lustrze i na wielkiego siniaka zdobiącego jakąś jedną-czwartą powierzchni brzucha. Skrzywiłam się na samo wspomnienie przyczyny bolesnego odbarwienia skóry. Wygładziłam jasny materiał zdecydowanie za dużej koszulki.  Zapach proszku do prania, chłopaka i mój własny stworzyły dość przyjemną mieszankę, troszkę słodką. Chyba już po raz dziesiąty poprawiłam rękaw, który uporczywie opadał na prawo, odsłaniając przy tym nagą skórę oraz część ciemnego stanika. Postanowienie na najbliższe dwadzieścia cztery godziny? Powrót po własne ubrania. Weszłam do salonu, skąd wydobywały się mechanicznie brzmiące głosy, na pewno należące do ludzi. Kaneki siedział na kanapie, przeskakując z kanału na kanał. Tak po prostu. A ja stałam jak głupia, całkowicie oddając się narastającemu skrępowaniu. Przeklęta kobieca natura i wyrobiona powściągliwość, odzywająca się w każdej możliwej sytuacji. Wszystko uleciało ze mnie, kiedy zaczął się śmiać. Złapałam dolne krawędzie białego materiału i w miejscu zatoczyłam koło, jakbym miała na sobie wykwintną suknię od jakiegoś znanego projektanta.
- No co? Jest idealna!- zaśmiałam się, jednocześnie prychając, kiedy niesforne loki zakryły mi pole widzenia. Odgarnęłam je, przywołując uśmiech na twarz- A tak ogólnie to dziękuję. Za wszystko, bo naprawdę sporo się tego nazbierało.
Przycupnęłam obok niego na wygodnym meblu. Uniosłam palec wskazujący, gestem tym zakazując mu mówienia.
- I postaram jak najszybciej znaleźć coś własnego, nie chcę być dla ciebie ciężarem.

<Kaneki?>

Od Kanekiego - Cd. Mey

Zamyśliłem się, powoli odwracając się w stronę dziewczyny. Czyżby chciała uciec przed swoimi problemami? Też tak kiedyś robiłem, ale nie było to dobre w skutkach.
- Jasne, pokoju może wolnego nie ma, ale w moim pokoju jest kanapa...Nic mi się nie stanie jak pośpię na niej przed kilka dni - odparłem z lekkim uśmiechem i poprawiłem swoją opaskę medyczną, która lekko zsunęła się z mojego oka.
- A-ale... - zaczęła, ale zatkałem jej szybko usta.
- Żadnego ale. Ja już postanowiłem i koniec kropka. Już dzisiaj możesz u mnie spać, choć nie wiem czy będzie to dla ciebie komfortowe - odparłem, a ona uśmiechnęła się odwracając swoją zarumienioną twarz.Zaśmiałem się z jej reakcji, ale udałem, że nic nie zauważyłem.
~~~
Weszliśmy wieczorem do mojego królestwa, które muszę przyznać nie było za bardzo ogarnięte.
– Sorki, za bałagan ale nie miałem czasu posprzątać. Tutaj będziesz spać – wskazałem na swoje łóżku znajdujące się przy ścianie. Pokazałem jej jak mniej więcej jest tu wszystko rozmieszczone i pokazałem gdzie może schować ewentualnie ubranie. Na zewnątrz było już ciemno i nie można było nawet nigdzie iść. Uta wszystko odwołał za co mu dziękowałem. Dziewczyna poszła się myć, a ja rozłożyłem się na kanapie od razu włączając telewizor. Mea wyszła z łazienki ubrana w moje nieco duże ubrania, na co się zaśmiałem, a ona patrzyła na mnie tylko, chyba chcąc mi coś powiedzieć.

<Mea? >

niedziela, 13 marca 2016

Od Mey - Cd. Kanekiego

Uśmiechnęłam się lekko, patrząc przed siebie. Na sto procent, gdybym popatrzyła teraz na jasnowłosego, zrobiłabym się cała czerwona. Zdecydowanie nie przywykłam do tego, że ktoś miałby mnie za czyjąś partnerkę, to był kosmos. Dosłownie. Ostatnio wszystko mnie zaskakiwało. Od maleńkich rzeczy, aż po najbliższe mi osoby- brata i ojca, z czego ten pierwszy ulotnił się gdzieś i nie widziałam już go dobre dwa dni. Ręce trzymałam za sobą, dodatkowo ściskając dłonie w stalowym uścisku, taki odruch podczas sporego stresu. A jednak siła powoli słabła, wraz z każdą kolejną minutą przebywania w towarzystwie Kanekiego, za co byłam mu dozgonnie wdzięczna. Czyżbym naprawdę znalazła kogoś, komu mogłam zaufać? Przy kim nie musiałam ukrywać się pod maską idealnej, wiecznie zgodnej dziewczynki? Dopiero teraz zauważyłam coś nietypowego, co nigdy wcześniej mi się nie zdarzało- czarne i szare plamki, które co jakiś czas pojawiały się przed moimi oczami, jakby zwiastun czegoś złego. Ponownie zignorowałam fakt ich istnienia i zebrałam się w sobie, by kontynuować rozmowę.
- Uta to... Uta. Zawsze, kiedy coś zobaczy, to swoje dopowie, coś wymyśli... A później stwarza o tym historie takie, jak ta o tym, że niby jesteśmy razem.
- Racja...
Zaczęłam się szczerze śmiać, na co on mi zawtórował. Jednak zawsze coś dobrego musiało się skończyć. Szukałam go, tak szukałam, bo miałam pewną sprawę... Może małą, może dużą... Sama nie wiem, jakiej wagi, bo każdy postrzegał ją w inny sposób. A lepiej było zapytać teraz, kiedy atmosfera zrobiła się niezwykle lekka.
- Kaneki...- zaczęłam niepewnie, w duchu wymieniając zalety i wady tego, co mnie nurtowało- Znalazłoby się u ciebie... albo w Anteiku miejsce... tak dla mnie... na kilka dni...?
Ucieczka od problemów? Owszem. Potrzeba wypoczynku? To pewne. No i dochodziła do tego cicha desperacja.

<Kaneki?>

Od Kanekiego - Cd. Mey

Zaczerpnąłem dużo powietrza, by móc wyczuć zapach istoty, która zasłoniła mi oczy.
- Po tak pięknym zapachu mogę wywnioskować, że to Mea - odparłem bez zastanowienia. Odwróciłem powoli oczy widząc wymienioną wcześniej dziewczynę. Uśmiechnąłem się do niej lekko, a ona po chwili usiadła obok mnie.
- Niedawno cię widziałem, a już się zmieniłaś. Ale wcale nie na lepsze...Wyglądasz jeszcze gorzej niż ostatnim razem - mówiąc to włożyłem jej kosmyk włosów za ucho. Chociaż teraz mogłem zobaczyć dokładniej jej wzrok. Westchnąłem wkładając zakładkę w książkę i odłożyłem ją na bok poświęcając teraz swoją uwagę Mei.
- Przesadzasz. Wszystko jest okey. Naprawdę - powiedziała, wymuszając na swojej twarzy uśmiech. Wiedziałem, że kłamię ale postanowiłem jak na razie nie drążyć tego tematu.
- Dobrze niech ci będzie. Może się przejdziemy, jeśli nie chcesz ze mną rozmawiać? - spytałem, wstając powoli z ławki. Ona spojrzała na mnie zdziwiona, gdy wystawiłem w jej stronę rękę w celu pomocy. Uchwyciła ją niepewnie i po chwili szliśmy przed siebie rozkoszując się piękną pogodą. Nagle mój telefon zaczął grać rockową piosenkę sygnalizując, że ktoś do mnie dzwoni.
- Halo?
- Masz być dzisiaj wieczorem w Anteiku i możesz zabrać ze sobą swoją dziewczynę. Jak przyjdziecie to się dowiesz o co chodzi, ale to będzie najbardziej wyczerpujący trening w twoim życiu.
- Po pierwsze to nie jest moja dziewczyna. Po drugie nie wiem czy mam się cieszyć, czy bać...
- Jak przyjdziesz to zobaczysz. Dobra ja kończę. Siemka.
Rozłączyłem się szybko.
- Twoja dziewczyna? - Mea spojrzała na mnie kątem oka.
- Uta nazwał cię "moją dziewczyną" - zaśmiałem się nerwowo i potarłem swój kark. Ja mu dzisiaj chyba krzywdę zrobię.
<Mea?>

czwartek, 3 marca 2016

Od Mey - Cd. Kanekiego

Fioletowowłosego mężczyznę postanowiłam traktować tak, jak dorosłych przystało- z wręcz książkowym szacunkiem. Lekko uśmiechnęłam się, kiedy musnął ustami zewnętrzną stronę mojej dłoni. Łaskotało. Słyszałam o Smakoszu, chyba wszystkie ghule znały osobnika ochrzczonego tym mianem. Kaneki szybko mnie przedstawił, nie dając mi szansy, bym sama to zrobiła. Chociaż... Może tak właśnie było lepiej? W kieszeni płaszczyka coś zaczęło wibrować, by po ułamku sekundy grać jeden z tych spokojnych kawałków granych na studniówkach. Zawsze zapominałam go zmienić. Przeprosiłam chłopców i odeszłam kawałek dalej. Gdy odebrałam- od razu ojciec zasypał mnie gadaniem o tym, że nie powinnam wychodzić z byle kim na miasto i gdzie ogólnie byłam. Szczerze nie cierpiałam tego, jak prawił mi morały, ale musiałam to jakoś wytrzymać. W końcu Mea to grzeczna i posłuszna córeczka, którą sam kreował na maszynę do zabijania. Ale takie coś jak szkolenia było normalne w piętnastce, ba to realia, którym każdy musiał się podporządkować- inaczej to ciebie wyeliminowywali z gry. To po części dlatego tak chętnie zgodziłam się na spędzanie czasu z białowłosym, wszystko, żeby wyswobodzić się ze szponów brutalnej codzienności. Westchnęłam cicho, ponownie przytakując ględzącemu tatusiowi. Mógłby czasem przystopować, naprawdę. Ostatecznie skończyło się na pożegnaniu i informacji, że już po mnie jechał. Odłożyłam aparat do kieszonki. O dziwo Ken wraz z Tsukiyamą nadal stali w tamtym miejscu, w którym ich zostawiłam. Cóż... Miła niespodzianka, naprawdę. Wróciłam do nich, od razu przepraszając za wszystko. Już chciałam uprzedzić ich, że musiałam się zbierać, kiedy na krawędzi ulicy zatrzymało się czarne auto marki BMW. Eh... Zostawić faceta na jeden dzień, a już zmienia auto. Ulotniłam się, wracając do ojca.
~*~
Minął tydzień spędzony na siedzeniu w domu, nauce i karnych treningach. Byłam wykończona, prawie padałam na twarz, ale oczywiście tatusia to nie obchodziło. Na całe szczęście szlaban już minął i mogłam wyjść na "świeże" powietrze. Śniegu już prawie nie było, a świat wydawał się być zupełnie inny. Popatrzyłam na swoje odbicie w telefonie. Upiór, a nie dziewczyna. Cienie pod oczami i na powiekach, nawet chyba troszkę schudłam... A wszystko to rano zakryłam pod delikatnym, wodoodpornym makijażem, by nikt się nie zorientował co ewentualnie dzieje się w mojej rodzinie. Teraz wyglądałam... Chyba normalnie, głównie dzięki tonerom. Pierwszy raz od dobrych paru lat sukienkę zastąpiłam jeansami i jedwabną bluzeczką, na którą narzuciłam kurtkę. Buty? Czarne, lekkie kozaki. Włosy spięłam w kok. Heh... Nowa ja, można powiedzieć. A jednak w głębi serca wiedziałam, że to tylko chwilowa odskocznia i, że chyba nie dałabym rady aż tak bardzo się zmienić. Weszłam do parku, gdzie pary i grupy to ludzi, to ghuli wybierały się na spacery. Gdzieś w oddali mignęła mi znajoma, biała czupryna. Powoli zakradłam się do siedzącego na ławce Kanekiego. Wykorzystałam fakt, że chyba mnie nie zobaczył, bo nos miał w jakiejś książce i zaszłam go od tyłu, delikatnie zakrywając jego oczy swoimi dłońmi.
- Zgadnij kto!- zdobyłam się na chichot

<Kaneki?>

wtorek, 1 marca 2016

Od Kaoru

Przeciągnęłam się na ławce w parku. Było już około północy, ale ulice Tokio nadal były ruchliwe. Siedziałam samotnie, od czasu do czasu ziewając. Obserwowałam otaczającą mnie dzielnicę. Nałożyłam nogę na nogę i przyglądałam się ludziom, którzy jak najszybciej starali się dotrzeć do swoich bezpiecznych domów. Uśmiechałam się lekko na ich widok. Jakaś zakochana para przechodziła niedaleko mnie. Zaczepiłam na chwile na nich wzrok. Tak słodko razem wyglądają, jestem ciekawa, co by było gdyby jednemu z nich coś się stało... Odrzuciłam od siebie tę myśl, w końcu aż taka podła to ja nie jestem. Takie siedzenie znudziło mi się, więc ruszyłam przed siebie. O tej porze raczej do żadnej kawiarni nie pójdę... Odgarnęłam włosy, spadające na zdrowe oko i pewnym krokiem ruszyłam za tłumem. Wyjęłam z torby słuchawki i puściłam sobie muzykę. Nadal rozglądałam się po przechodzących sylwetkach. Każdy gdzieś się śpieszy, jest zdenerwowany, nie rozumiem. Nie chciało mi się liczyć, ile razy ktoś mnie potrącił. Znudzona postanowiłam wrócić do swojego pokoju. Przed sobą miałam jeszcze kawał mozolnej drogi. Zamyśliłam się przez chwilę i jak zwykle potknęłam o własne nogi. Jednak tym razem się nie przewróciłam. Z minutą na minutę ulice pustoszały, a ruch na drodze nadal nie malał. Zbliżałam się do apartamentu, gdzie miałam swój pokój. Było dosyć tanio i nawet znośnie. Właściwie ja rzadko tam przebywam. W końcu po męczącej podróży doszłam do "domu". Mały pokoik, kuchnia, której nie używam i łazienka. Skoczyłam na łóżko nawet nie zdejmując ciężkich butów, Zapowiada się nudna noc. Kolejna. Czemu tutaj nic się nie dzieje? Zaplotłam ręce nad głową i zaczęłam patrzeć się na sufit. Obudziłam się o 9 rano. Leniwie zsunęłam się z łóżka i wypiłam kawę. Siadłam przy oknie i zaczęłam rysować wróbla, który siedział na słupie naprzeciwko mnie. Skończyłam szkic, gdy ptak odleciał zostawiając mnie samą. Zrobiłam głupią minę do lustra i wyszłam z pokoju. Może spotkam dziś coś ciekawego? Zamknęłam drzwi na klucz i wyzbyłam z apartamentu. Ludzie mijający mnie na ulicy znowu się gdzieś spieszyli. Jednak to nie ci sami co ostatnio. Poznałabym ich zapach, gdyby byli to ci sami. Z ich zapachu wynikało, że w pobliżu nie ma żadnego ghoula. A szkoda, mogło by być ciekawie... Westchnęłam. Może zapiszę się do szkoły? Albo znajdę pracę? Nie będzie mi się aż tak nudzić. Zaczęłam rozmyślać minusy i plusy moich decyzji. Naglę poczułam wyróżniający się zapach. Nie człowiek, gdzieś w pobliżu jest ghoul! Ruszyłam w stronę przyjemnego zapachu.
<Shuu Tsukiyama?>