piątek, 15 kwietnia 2016

Od Haego - Cd. Belli

Zacząłem delikatnie głaskać Bellę po głowie, jednocześnie skupiając się na niebieskowłosym osobniku. Kontakt urwał nam się wraz z odejściem jego rodziny z mojej dzielnicy, czyli jakieś trzy, może cztery lata wstecz. Niby zmienił się z wyglądu, stał się bardziej zwalisty i nadal nie grzeszył wzrostem, ale to w sumie tylko tyle. Poznać go można było po zimnych, złotych oczach, które zawsze miały ten sam wyraz- obojętny.
- A gdzie masz Motyla?- rzucił pytaniem
Rzuciłem mu iście zaskoczone spojrzenie, nieznacznie napinając mięśnie. Nie lubiłem poruszać tematu mojej siostry, nie bez niej u boku. Wolałem, by tu była. Naprawdę. Co bym zrobił, gdyby tylko jakoś magicznie się tu teleportowała i sama mu odpowiedziała... Bella poruszyła się nerwowo, jakby wyczuwała moją nagłą zmianę nastroju z przyjacielskiego na wrogi.
- Hae- szepnęła spokojnie.
Zaczerpnąłem trochę powietrza, wraz z wszechogarniającym kurzem i już miałem odpowiedzieć, kiedy drzwi się otworzyły, a w nich... Maleńka istotka odziana w czarny płaszcz, z kapturem na głowie powoli wśliznęła się do środka, rozglądając na boki i delikatnie kiwając głową na powitanie Amonowi. Wszędzie rozpoznałbym ten niepewny chód i prawie niezauważalne trzęsienie się wiecznie zimnych dłoni. Nosz kurwa, cud! Mea ukazała twarz, zaś uwolnione loczki powoli opadły jej na ramiona, jak welon panny młodej. Dake'owi prawie oczy wyszły z orbit, w sumie musiałem wyglądać nie lepiej od niego. Napotkawszy moją osobę, jej kakugan jakoby błysnął. Hah... Nikt nikogo się dziś nie spodziewał...
- Dzień dobry, braciszku- powiedziała swoim cichutkim głosem.
- Widzę, że sporo mnie ominęło, znaleźliście sobie inną towarzyszkę- stwierdziła Bella, wstając z podłogi.- I do tego jest siostrą mojego chłopaka...
- Widzisz, mała, jaki ten świat mały- Amon wzruszył ramionami.- Ale Motyla Dama sama się napatoczyła, kiedy urządziłem sobie nocny spacer. Gołębie potrafią być okrutnymi lisami, żeby tak atakować od tyłu...- tu pokręcił głową- Tak czy siak już ostatecznie jesteśmy w komplecie.
A ja? Robiłem za obserwatora, próbując poukładać ten cały miszmasz w spójną całość. I jakoś mi to nie wychodziło.

<Bell? Musiałam :')>

wtorek, 29 marca 2016

Od Mey - Cd. Kanekiego

Przez cały dzień na siłę szukałam sobie zajęć, co było nawet łatwe. Finalnie udało mi się przenieść te najpotrzebniejsze szpargały z mieszkania ojca i upchnąć je do jedynej wolnej szafki. Wbrew pozorom nie miałam aż tak dużo ubrań ani kosmetyków (tych prawie wcale nie używałam, chyba tylko w sytuacjach, które tego wymagały). Ogarnęłam dom, a teraz jeszcze doszły pieski... W sumie to zawsze chciałam mieć jakiegoś czworonoga, ale ojciec uważał, że tylko by mnie rozpraszały i przysparzały kłopotów. Wstałam, jeszcze przelotnie głaszcząc aksamitną sierść jaśniejszego psa. Przez to wszystko... Mieszkanie u Kanekiego, dwa psiaki, spokój... Pierwszy raz tak naprawdę poczułam się szczęśliwa.
- Bardzo dobrze zrobiłeś- uśmiechnęłam się i ruszyłam z zamiarem ogarnięcia się- Co nieco jest w lodówce... Spokojnie, to ktoś z Anteiku przyniósł, a nie ja polowałam! Zajmuję łazienkę, a potem kanapę!
I zanim zdążył wtrącić jakieś słowa sprzeciwu, zniknęłam w sąsiednim pomieszczeniu.
~*~
Naciągnęłam na siebie krótkie, sportowe spodenki i biały top. Codzienne ubrania wrzuciłam do kosza na pranie, wtedy też szczęknął jakiś metal. Sięgnęłam do jeansów, wyciągając z nich coś stalowoszarego. Długi łańcuszek huśtał się pod wpływem ruchów mojej dłoni, zaś dwie płytki na nim dzwoniły jak dzwoneczki. Jedna z wygrawerowanym skrzydłem motyka, stylizowanym na moje kagune, zaś druga zawierała informacje takie jak moja godność, czy grupa krwi. Czyli coś, co dostałam podczas pobytu w Europie. Matka zawsze bała się, że znajdzie gdzieś moje ciało pokiereszowane przez miejscowych opryszków.  Wyszłam z łazienki, nadal trzymając przedmiot, jednocześnie odszukując wzrokiem Kanekiego. Znalazłam go w salonie, siedzącego plecami do mnie i bawiącego się z krótkowłosą suczką. Podeszłam do niego na palcach, następnie klęcząc za współlokatorem. Objęłam go w okolicach szyi, zapinając na niej nieśmiertelnik.
- Żebyś nie zapomniał, kiedy mnie zabraknie- wyszeptałam mu do ucha.
- Mea?- zapytał z nutą zaskoczenia w głosie
Odwróciłam wzrok, odsuwając się od niego na bezpieczny dystans.
- Ghul z piętnastki widział, jak tutaj szłam- oznajmiłam zrezygnowanym tonem.- Tak w sumie to już po mnie. Rai to jeden z tych, którzy robią za szpiegów i już pewnie powiedział ojcu, gdzie mnie szukać...

<Kaneki?>

piątek, 25 marca 2016

Od Kanekiego - Cd. Mey

- Nie odmówię ci, a tak z innej beczki to chyba bym ci zrobił krzywdę, gdybyś zaczęła się dokładać. Jasne, że będziesz mogła ze mną zamieszkać, ale nie chcę widzieć od ciebie żadnych pieniędzy, jasne? - powiedziałem, lekko się przy tym uśmiechając.
- Dobrze - powiedziała zrezygnowana. W takich wymianach zdań, ja zawsze wygrywałem. Cóż, taki już mój urok. Zerknąłem na zegarek i szybko poderwałem się z miejsca.
- Cholera, zaraz się spóźnię - powiedziałem sam do siebie i zacząłem ubierać byle jakie ciuchy, nie zważając na to, że dziewczyna mnie widzi.
-Gdzieś idziesz? - Mea stanęła w drzwiach do salonu, przyglądając się jak szybko ubieram buty.
- Mam dwie sprawy do załatwienia. Czuj się jak u siebie, wrócę wieczorem, jeśli chcesz to możesz na mnie poczekać - delikatnie musnąłem ustami jej policzek i wybiegłem z domu szybko kierując się do centrum miasta. Po chwili byłem już na miejscu...Mam nadzieję, że to nie boli tak jak to opisywali...
~~~
Wracałem powoli do domu myśląc o moim nowym arcydziele na plecach. Może tatuaż nie był duży, ale dla mnie w sam raz. Było już dość późno, ale sklep zoologiczny był jeszcze otwarty. Przed paroma dniami, postanowiłem adoptować psy, by nie być samotny. Teraz mam Mee, ale chyba zwierzak w domu nie zawadzi? Wziąłem dwie klatki w rękę płacąc wyznaczoną cenę i ruszyłem do domu. Zostały jeszcze tylko schody.
Otworzyłem drzwi nogą ostrożnie kładąc zamknięte pupile na ziemię.
- Wróciłeś! Już myślałam...Co to jest? - Mea powitała mnie ciepło, patrząc na tajemnicze skrzynki.
- Dobra, teraz możesz mnie zabić. Nie będę się bronił... - odparłem i wypuściłem psy.



Zamknąłem oczy czekając na jej krzyk, ale nic takiego nie nastąpiło. Podbiegła do zwierząt i zaczęła je głaskać, a ja westchnąłem z ulgą.
- Skąd je masz?
- Są to psy ze schroniska. Je znaleziono razem, ktoś je zostawił w lesie - odparłem, rozbierając powli ubrania.
<Mea?>




czwartek, 24 marca 2016

Od Belli - Cd. Haego

Odwróciłam się w jego stronę czując jak moje policzki się rumienią. Przytuliłam się do niego, chichocząc.
- Myślałam, że już nie przyjdziesz - szepnęłam. tuląc się do niego mocniej i wdychając jego cudowny zapach. Naprawdę nie sądziłam, że się pojawi po tych wszystkich kłopotach, które przede mnie miał. Odsunęłam się lekko by móc spojrzeć na jego twarz.
- No wiesz co? Nie wierzysz we mnie? - spytał, mrugając do mnie.
Zaśmiałam się i złożyłam na jego ustach krótki pocałunek, po chwili wstając na równe nogi.
- Mam dla ciebie niespodziankę! - powiedziałam, z wielkim uśmiechem na twarzy.
- To są twoje urodziny, ale okey...Co to za niespodzianka? - spytał, wstając i patrząc na mnie z tym wyrazem twarzy - ciekawość.
- Poznam cię z moją ekipą...Dawno u niech nie byłam, ale zawsze przychodziłam tam w moje urodziny...
- Myślisz, że to dobry pomysł?
- Wiesz może wyglądają strasznie, ale są bardzo mili. Tak samo jak Uta - odparłam, ubierając na siebie kurtkę po drodze zabierając klucze, telefon i portfel - Idziesz?
- Tak, Wasza Królewska Mość - zaśmiał się i ukłonił, wzbudzając u mnie napad śmiechu.
~~~~
Po chwili obydwoje byliśmy już na miejscu. Stary opuszczony magazyn, na obrzeżach miasta. Tylko my o nim wiedzieliśmy, był bardzo dobrze ukryty za drzewami.
- To jest wasza kryjówka? - Hae stał obok mnie, przyglądają się budynkowi.
- Tak, Gołebie nigdy tu nie przychodzą, więc mamy spokój - szepnęłam, wspinając się po drabince na pierwsze piętro. Pierwszy kogo ujrzałam był Amon. Siedział przy ścianie dokańczając papierosa i patrząc się tępo na ścianę przed nim.


Uśmiechnęłam się na jego widok.
- Tylko błagam. Nie lub go zawczasu, bo ubiera się jak emo - powiedziałam i dałam mu całusa w policzek, stając na równych nogach. Chłopak spojrzał na mnie gasząc pet.
- Co tu robisz, mała? - spytał tradycyjnie. Zawsze kochał mnie denerwować, ale nie miałam mu tego za złe. 
- Przyszłam cię odwiedzić. Jak chcesz to mogę wrócić... - szepnęłam i skierowałam się w stronę drzwi.
- Nie, zostań...Dake poszedł po coś do picia...Widzę, że kogoś przyprowadziłaś - jego wzrok był utkwiony w Haego, który stał w wejściu nie chcąc zwrócić na siebie uwagi.
- To Hae...Mój chłopak - powiedziałam - Hae to Amon, mój przyjaciel - odparłam, łapiąc za rękę chłopaka.
- Miło poznać - Amon uśmiechnął się do niego miło.
- Wzajemnie - uśmiech zagościł także na ustach Haego.
- Czyli jak mówiłeś Dake zaraz przyjdzie? - spytałam, siadając na jednym z przyniesionych krzeseł.
- Tak, niedawno wyszedł. A jak tam u ciebie leci? - spytał, rozkładając się na podłodze. Nasza kryjówka wcale nie była jakaś duża. Kiedyś znajdował się tu magazyn przedmiotów kuchennych, ale właściciel zbankrutował i budynek został pusty. Znaleźliśmy go kiedyś przed przypadek gdy ścigały nas Gołębie. 
- Nie najgorzej, poczekamy na Dake to ci opowiem - powiedziałam z uśmiechem. Zaczęliśmy rozmawiać o mniej istotnych rzeczach, takich z przeszłości, aż przyszedł nas ostatni członek


. Jego niebieskie włosy były dłuższe niż kiedyś, a kolczyki w uszach dodawały mu trochę strasznego wyglądu. Stanął jak wryty z siatkami w rękach, aż upuścił je i podbiegł do mnie po chwili łapiąc mnie za boki i okręcając wokół siebie. 
- Ach już myślałem, że nie żyjesz! Nawet nie zadzwoniłaś, no bo po co ci są dawni kumple...Już sobie nowego przyjaciela znalazłaś? - gdy spojrzał na Haego jego uśmiech lekko się powiększył.
- Hae! - krzyknął i podszedł do niego, lekko klepiąc go po plecach.
- Znacie się? - Amon wyglądał na nieco zdziwionego.
- Od dziecka - Hae był już nieco weselszy niż wcześniej. Zadowolona usiadłam na ziemi obok mojego ukochanego. Oparłam głowę o jego uda i patrzyłam na Dake, który zdejmował z siebie kurtkę i rzucił ją w kąt.
<Hae?>


poniedziałek, 21 marca 2016

Od Mey - Cd. Kanekiego

Z dziecięcą uwagą słuchałam jego historii, próbując zapamiętać każde słowo, jakby od tego zależało moje życie. Porównując przeszłość naszej dwójki, można by powiedzieć, że ja wiodłam wręcz rajski żywot nieświadomej niebezpieczeństw świata Ewy. Nie widać było po nim tego, ile przeszedł. Ktoś na jego miejscu pewnie już dawno by ześwirował, ale nie, on trwał dalej. Objęłam go, przyciągając bliżej siebie. Taka bliskość... Wydała mi się przyjemna, kojąca te wszystkie rany zadane przez innych. I, co z mojej strony zdawało się całkowicie samolubne, nagle zapragnęłam jego bliskości. Czuć ciepło od niego bijące. To szybkie bicie serca, kiedy się stresował.
- Wiesz...- zaczęłam cicho- To przeszłość... Boli, wiem, mam podobnie. Ale... Może... No...- nagle zabrakło mi głosu
Tym razem nie wytrzymałam, zaś łzy po prostu popłynęły. Tak same z siebie. Poczułam, jak "coś" mocniej zaciskało się na moim tułowiu.
- Spokojnie, Mea.
- Jestem spokojna- odparłam nieco głośniej- nawet bardzo. Tylko ja tak pierwszy raz zwierzyłam się komuś, a ktoś mi... I pierwszy raz ktoś odważył się mnie przytulić... Ja... dziękuję, Kaneki. Za wszystko, naprawdę. Nie wiem co bym zrobiła, gdybym cię wtedy nie spotkała.
Znów zamilkłam, tym razem już do końca wypowiedziawszy wszystko to, co chciałam. Niby nic, ale dla mnie takie drobne gesty to coś, czego podświadomie pragnęłam.
- Kaneki...- ponownie chciałam go o coś zapytać
- Hm?
Wzięłam głęboki wdech, szykując się na wypowiedzenie pytania. Przez nie mógł się ode mnie odsunąć i nie miałabym za to żadnego żalu.
- Tak pomyślałam... Skoro już mówiłeś o pomocy... A wcześniej o tym, że moja obecność jakoś ci służy... Gdybym znalazła jakąś pracę, to może mogłabym z tobą zamieszkać? Jako współlokatorka. Oczywiście dokładałabym się do wszystkiego! Z tym raczej nie ma problemu... Już i tak mam sporo oszczędności. Zrozumiem, jeśli odmówisz.

<Kaneki?>

Od Kanekiego - Cd. Mey

Zerknąłem na nią, czując...poczucie winy? Jak mogłem być wcześniej tak głupi by tego nie dostrzec.
- Mogłaś mi wcześniej powiedzieć, może bym ci jakoś pomógł...Choć trochę - powiedziałem, patrząc jej prosto w oczy. Nie chciałem by była w tej sytuacji sama, a teraz skoro już wiem na czym stoję postaram się jej pomóc. Tyle ile będę mógł oczywiście.
- Ciekawe jak mógłbyś mi pomóc? - spytała, odwracając wzrok od mojej postaci. Widziałem łzy, które kręciły się w jej oczach, ale nie chciała ich uronić. Podszedłem do niej szybkim i przytuliłem ją do siebie, mocno obejmując. Jej reakcja była bardzo szybko.
- Co ty robisz? - spytała, patrząc na moją twarz, na której widniał szeroki uśmiech.
- Wiem, że może nie jesteś do tego przyzwyczajona, ale to pomaga. Uwierz mi. Dobrze jest mieć osobę, której można się zwierzyć. Postaram się być dla ciebie taką osobą - szepnąłem, delikatnie gładząc ją po włosach. Ona ułożyła swoją głowę na moim ramieniu bez jakichkolwiek zbędnych słów. - Jeśli chcesz też mogę ci opowiedzieć coś o sobie, czego jeszcze nikomu nie mówiłem. Wtedy będziemy kwita.
Dziewczyna chętnie się zgodziła.
- Kiedyś studiowałem japońską literaturę na Uniwersytecie Kamii. Byłem małomówny i bardzo nieśmiały. Moja matka zmarła z przepracowania, dając pieniądze mojej ciotce, a ja zostałem oddany do innej rodziny, ale oni wcale się mną nie interesowali.  Ostatnie na co miałem ochotę była rozmowa z kimkolwiek. Chciałem tak trwać w nieskończoność - w ciszy. Sam ze sobą... Odkąd spotkałem Hide nieco się zmieniłem chociaż on nadal nie wie czym się stałem. Po paru miesiącach spędzonych w Anteiku porwał mnie Jason i wtedy pomiędzy ghulami i Gołębiami wybuchła cholerna wojna.
- A co tu robiłeś w tym czasie?
- Ja? Byłem przywiązany łańcuchem do krzesła i torturowany przed tego potwora. Odcinał mi codziennie palce, będąc zdumiony moją szybką regeneracją. Codziennie przychodził i wszystko powtarzał, będąc zadowolony z moich krzyków. Najgorsze było to gdy wprowadził do mojego ciała jakiegoś robala...
 Rize zjawiała się w moim umyśle mówiąc jaki to jestem słaby i wciąż wyzywając moją matkę od najgorszych i tych którzy nie mają racji. Właśnie wtedy - zawiesiłem głos, a moje serce zaczęło szybciej bić - Właśnie wtedy zjadłem Jasona i dołączyłem do tak znienawidzonej przeze mnie organizacji - spojrzałem na zdziwioną dziewczyną - Tak, byłem w Drzewie Aogiri. Chciałem być silny by uchronić tych na których mi zależy. I udało mi się to, choć wszystko się zmieniło od tamtego czasu. Ayato jest nadal zły, że ich zdradziłem, ale tak naprawdę wcale nie byłem jedynym z nich. - skończyłem, rozdrapując najgłębsze rany, które dopiero co się zagoiły. Dlaczego to tak bardzo boli?
<Mea?>

sobota, 19 marca 2016

Od Mey - Cd. Kanekiego

Czułam, jak moje policzki dosłownie zajęte zostały przez gorącą czerwień. Na jego pytanie o tym, jak się czułam- przyłożyłam dłoń do miejsca bytowania jeszcze bolącego siniaka. Ale o ile wczoraj rwał jak najęty, to teraz ból zdawał się odzywać z bardzo daleka. Czy możliwe, że chłopak zobaczył tę skazę, kiedy przenosił mnie do sypialni...? Uśmiechnęłam się pod nosem, a grymas ten był szczery, nie należał do tych wyrobionych przez lata gestów godnych najlepszej z aktorek teatralnych.
- Więc... Widziałeś?- zapytałam nieśmiało
- No tak jakoś samo wyszło.
Westchnęłam cicho. Może jednak ukrywanie tego całego bagna, w którym tonęłam przez kilkanaście lat, było błędem? Zwłaszcza, że... Zaufałam temu jasnowłosemu jegomościowi, który pewnie przeszedł tyle co ja, a nawet więcej. Do tej pory dusiłam w sobie wszystko, nagle zapragnąwszy po prostu wygadać się. Wśliznęłam się do pomieszczenia, siadając na drewnianym taborecie.
- Tak w sumie to dlatego poprosiłam o to, żebyś mnie przenocował- popatrzyłam na swoje dłonie, które raz zaciskałam, raz rozkładałam- nie wytrzymałam. Miałam wrażenie, że jeszcze dzień, może dwa, a wysiądę. Ot tak... Po prostu nie dam już więcej rady. Piętnasta dzielnica... ojciec... Tam jest tak, że każdy, bez względu na wszystko ma być żołnierzem. Jeśli nie daje rady na tych "treningach", a raczej walkach jak te psów, po prostu ginie. Przez tamten tydzień tato... nie, potwór... zmuszał mnie do "ćwiczenia" z najgorszymi typami... A ten siniak...- poczułam, jak słona łza spłynęła po moim policzku- Tato... Ja...
Zacięłam się. Co miałam powiedzieć? Że szalałam ze strachu o własne bytowanie? Że Gołębie przy piętnastej dzielnicy, to pikuś? Ech... Jaka ja jestem głupia...

<Kaneki?>