Uśmiechnęłam się lekko, patrząc przed siebie. Na sto procent, gdybym popatrzyła teraz na jasnowłosego, zrobiłabym się cała czerwona. Zdecydowanie nie przywykłam do tego, że ktoś miałby mnie za czyjąś partnerkę, to był kosmos. Dosłownie. Ostatnio wszystko mnie zaskakiwało. Od maleńkich rzeczy, aż po najbliższe mi osoby- brata i ojca, z czego ten pierwszy ulotnił się gdzieś i nie widziałam już go dobre dwa dni. Ręce trzymałam za sobą, dodatkowo ściskając dłonie w stalowym uścisku, taki odruch podczas sporego stresu. A jednak siła powoli słabła, wraz z każdą kolejną minutą przebywania w towarzystwie Kanekiego, za co byłam mu dozgonnie wdzięczna. Czyżbym naprawdę znalazła kogoś, komu mogłam zaufać? Przy kim nie musiałam ukrywać się pod maską idealnej, wiecznie zgodnej dziewczynki? Dopiero teraz zauważyłam coś nietypowego, co nigdy wcześniej mi się nie zdarzało- czarne i szare plamki, które co jakiś czas pojawiały się przed moimi oczami, jakby zwiastun czegoś złego. Ponownie zignorowałam fakt ich istnienia i zebrałam się w sobie, by kontynuować rozmowę.
- Uta to... Uta. Zawsze, kiedy coś zobaczy, to swoje dopowie, coś wymyśli... A później stwarza o tym historie takie, jak ta o tym, że niby jesteśmy razem.
- Racja...
Zaczęłam się szczerze śmiać, na co on mi zawtórował. Jednak zawsze coś dobrego musiało się skończyć. Szukałam go, tak szukałam, bo miałam pewną sprawę... Może małą, może dużą... Sama nie wiem, jakiej wagi, bo każdy postrzegał ją w inny sposób. A lepiej było zapytać teraz, kiedy atmosfera zrobiła się niezwykle lekka.
- Kaneki...- zaczęłam niepewnie, w duchu wymieniając zalety i wady tego, co mnie nurtowało- Znalazłoby się u ciebie... albo w Anteiku miejsce... tak dla mnie... na kilka dni...?
Ucieczka od problemów? Owszem. Potrzeba wypoczynku? To pewne. No i dochodziła do tego cicha desperacja.
<Kaneki?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz