Może to nieco nietypowe, ale poczułam się tu tak, jak w tym pierwszym domu, daleko poza granicami Japonii. Eh... Nawet nie wiedziałam, czy mama (która została gdzieś w Europie) żyje, czy jednak ktoś postanowił po prostu ją wyeliminować. Jakimś cudem udało mi się zmyć to całe świństwo z twarzy i niektórych części ciała. Przed wyjściem z łazienki, jeszcze przelotnie popatrzyłam na wrak żywej istoty, widocznej w lustrze i na wielkiego siniaka zdobiącego jakąś jedną-czwartą powierzchni brzucha. Skrzywiłam się na samo wspomnienie przyczyny bolesnego odbarwienia skóry. Wygładziłam jasny materiał zdecydowanie za dużej koszulki. Zapach proszku do prania, chłopaka i mój własny stworzyły dość przyjemną mieszankę, troszkę słodką. Chyba już po raz dziesiąty poprawiłam rękaw, który uporczywie opadał na prawo, odsłaniając przy tym nagą skórę oraz część ciemnego stanika. Postanowienie na najbliższe dwadzieścia cztery godziny? Powrót po własne ubrania. Weszłam do salonu, skąd wydobywały się mechanicznie brzmiące głosy, na pewno należące do ludzi. Kaneki siedział na kanapie, przeskakując z kanału na kanał. Tak po prostu. A ja stałam jak głupia, całkowicie oddając się narastającemu skrępowaniu. Przeklęta kobieca natura i wyrobiona powściągliwość, odzywająca się w każdej możliwej sytuacji. Wszystko uleciało ze mnie, kiedy zaczął się śmiać. Złapałam dolne krawędzie białego materiału i w miejscu zatoczyłam koło, jakbym miała na sobie wykwintną suknię od jakiegoś znanego projektanta.
- No co? Jest idealna!- zaśmiałam się, jednocześnie prychając, kiedy niesforne loki zakryły mi pole widzenia. Odgarnęłam je, przywołując uśmiech na twarz- A tak ogólnie to dziękuję. Za wszystko, bo naprawdę sporo się tego nazbierało.
Przycupnęłam obok niego na wygodnym meblu. Uniosłam palec wskazujący, gestem tym zakazując mu mówienia.
- I postaram jak najszybciej znaleźć coś własnego, nie chcę być dla ciebie ciężarem.
<Kaneki?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz