Analityczny umysł zawsze podsuwał mi najprostsze, a jednocześnie najczęściej dobre pomysły. Byliśmy w dziewiętnastce, stąd do siedemnastki (gdzie ataki na ludzi to norma) było jakieś dziesięć minut drogi, czyli stosunkowo krótko. Odłożyłem kubek z tą całą kawą i szybko założyłem maskę na twarz. Miałem gotowy plan, zamiar również, pozostała mi tylko realizacja tego. Oczywiście częściej zabierałem się za polowania na ghule, ale człowiek powinien być chyba łatwiejszy do upolowania, co nie? Czyli mały wysiłek, efekty znaczące.
- Idziesz już?- zdziwiła się dziewczyna
- A ty idziesz ze mną.- powiedziałem poważnym tonem
- Ale...
Złapałem ją za dłoń, spoglądając w oczy. Ja już zdecydowałem. Jak nie chciała polować, to mogłem przywlec jej tutaj jedzenie- bez problemu. Nie pozwoliłbym, żeby cierpiała z powodu głodu. Nie byłem jak jej lekkomyślny brat i to chciałem jej pokazać. Dobra, może okrucieństwo w postępowaniu to dla mnie norma, ale cichutko. Niektóre kwestie można przemilczeć.
- Zaufaj mi, proszę.- szepnąłem, choć wątpię, by cośkolwiek zrozumiała. Maska tłumiła połowę dźwięków
Dlaczego tak zmiękłem? Nie wiem. Może to troska o dziewczynę, która przypominała mi moją własną siostrę. Ewentualnie głupota szaleńca, jakim byłem.
<Bella?>