sobota, 30 stycznia 2016

Od Kanekiego - Cd. Mey

Po całej nieprzespanej nocy, czułem się jak chodzące zombie, ale po małej drzemce, czułem przypływ sił.
– Gdzie jest Nishiki? Mam do niego sprawę... – spytałem Toukę, która czyściła jeden z blatów.
– Nie wiem gdzie jest i zbytnio mnie to nie interesuje – powiedziała. No tak... Oni się chyba nigdy nie pogodzą. Wzruszyłem ramionami, idąc szukać wspomnianego osobnika. Musiałem iść do Uty, bo podczas niedawnej walki z Gołębiami, moja maska została lekko przecięta i ukazywała teraz oboje oczu. Wszedłem do jednej z ciemnych uliczek, chcąc iść na skróty, gdzie nikt nie będzie mnie obserwował. Spróbowałem do niego zadzwonić, ale jego telefon był wyłączony – czyli tak jak zwykle. Skręciłem w prawo, gdy nagle go zauważyłem. Jego kagune było aktywowane, a sam rozmawiał z jakąś ofiarą, która była dziewczyną. Coś trzymało mnie w utwierdzeniu, że ona nie była człowiekiem. Już od początku przemieniemia, miałem takie dziwne przeczucia, które zawsze się sprawdzały.
– Ja cię szukam po całym mieście, a ty się...zabawiasz. Zostaw ją – powiedziałem spokojnie, gdy odwrócił się i dostrzegłem w jego oczach głód. Westchnąłem, wciąż na niego patrząc.
– Młody nie wtrącaj się. Raz trafiłem przez ciebie do szpitala, ale to nie znaczy, że masz mi rozkazywać! – krzyknął przybliżając się do niej. Nie chciałem z nim walczyć, bo po ostatniej mojej wygranej jeszcze nie wrócił do formy i nie umiał nawet w nic trafić...
– Powiedziałem: zostaw ją – odparłem ostrzegawczym twardszym głosem. I wtedy zrobił to, choć nie tak jak sobie to wyobrażałem. Rzucił nią wprost we mnie. Odbiłem się od ziemi łapiąc ją i ostrożnie stawiając na chodniku. Nishiki spojrzał na mnie i pobiegł przed siebie, jak gdyby nic się nie stało. Pokręciłem głową, chcąc odgonić natłok myśli. Pewnie jutro nie będzie tego pamiętał tak jak w innych przypadkach. Spojrzałem na dziewczynę i ruszyłem w stronę siedziby Uty.
< Mea?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz