– Jest wysokie prawdopodobieństwo, że stanie się kakują. Ostatnio Rize tak nad nim zawładnęła, że jeszcze chwila i pożarłby swojego przyjaciela – odparł, a ja spiąłem się na samo wspomnienie tamtej sytuacji. Wtedy nie kontaktowałem, nie wiedziałem co robię i że prawie zabiłem Nishiki.
– Przecież mówiłem, że od momentu gdy powstrzymała mnie Touka, nic nie pamiętam. – powiedziałem, patrząc na niego. No cholera, rozmawiałem z nim już o tym. Ale on przecież każdy temat drąży do perfekcji.
– Ty chyba nawet nie wiesz kim była Rize. Musisz nad nią zapanować, bo ona jest w tobie czy ci to się podoba czy nie. Wiem, że próbowałeś i gdy jeszcze nie aktywowałeś swojego kagune było to łatwe, ale teraz jak zauważyłem jest to dla ciebie coraz bardziej trudne, bo zdążyłem zauważyć, że trapisz sobie głowę, kim jesteś. – kierownik mówił spokojnym tonem. Przez parę następnych minut rozmawialiśmy o Rize i to o czym musiałem o niej wiedzieć.
– A co to kakuja? – spytałem
– Kakuja to ghul, który praktykuje kanibalizm – odparła dziewczyna, a moje oczy rozszerzyły się i spojrzałem przestraszony na kierownika.
– I właśnie teraz Kaneki musisz mi powiedzieć prawdę... Co się stało z mężczyzną, który cię torturował? – modliłem się by to pytanie nie wypłynęło z ust kierownika.
– No, bo... Już po dłuższym czasie wszystko te tortury przeradzały się w rozmowę z Rize. Mówiła mi różne rzeczy i zmuszała do zjedzenia mięsa... To była taka pokusa, aż nagle stała się tak wielka, że... Ja... Go... Pożarłem... – odparłem, ze łzami w oczach – Gdy znów mogłem normalnie myśleć nie mogłem sobie wyobrazić tego, co właśnie zrobiłem. Brzydziłem się sam siebie. To wcale nie jest łatwe uświadomić sobie, że parę godzin temu zjadło się swojego pobratyńca.
Kierownik spojrzał na moje włosy. To właśnie był dowód. Po tych wszystkich torturach i regeneracjach, moje włosy przybrały taki kolor. Same z siebie.
< Mea?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz