Zamieszki były moim życiem, jednak dziś chciałam od nich odpocząć. Uta szybko naprawił moją maskę, dzięki czemu teraz mogłam swobodnie poruszać się po dzielnicach. Założyłam ją teraz na wszelki wypadek, bowiem doszły mnie słuchy o inspektorach urządzających łapanki. Aktualnie rzuciłam białowłosemu przelotne spojrzenie, po czym mój wzrok przeniósł się na wrogo nastawioną trójkę. Wyglądali na typowych zabijaków, co to nawet dziewczyny nie boją się tknąć. Jednak ciemnowłosy, najmniejszy z całej grupy, zaczął coś szeptać do swoich kompanów i pokazywać na mnie palcem. Mogłabym obrazić się za taki gest, ale po cóż? Przecież była to tylko kolejna banda zabijaków, którzy za wszelką cenę chcieli pokazać swoją nieszczerą dominację. Przez cały czas trzymałam ręce za plecami, wyglądając jak kolejna z bezbronnych dziewczynek. Dopiero, kiedy ruszyli do ataku- aktywowałam oba swoje kagune. Z prędkością godną mistrza skrystalizowałam Ukaku, bombardując najbliższego z chojraków gradem lśniących odłamków. Chłopak, który chyba był po mojej stronie, mierzył się z liderem. Tamten, który wcześniej gadał coś o mnie, spanikował i wziął nogi za pas. Prychnęłam śmiechem, widząc jak dezaktywuje kagune i ucieka gdzie pieprz rośnie (przy okazji potykając się o własne nóżki). Wykrzykiwał coś przy tym, że niby Crazy Toxins powróciła, czy coś w tym stylu. Mało mnie to obchodziło. Gorzej czułam się z tym, że zraniłam osobę z mojego własnego gatunku. Moja broń powróciła do stanu spoczynku, dematerializując się. Pozostawiłam walczących samców samych sobie i ruszyłam do kawiarenki w dwudziestej dzielnicy. Podobno mieli tam kawę, którą mogły spożywać nawet ghoule. Ciekawe, muszę to sprawdzić.
<Kaneki? Wybacz za długość ;-;>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz