Schowałam chusteczkę, splamioną krwią jakiegoś starszego pana, do kieszeni. Co prawda niby byłam umówiona z... znów zapomniałam, jak mu na imię... Kana... Kane... Kanekim! Tak, z Kanekim. Jednak jeśli był w połowie człowiekiem, to obawiałam się, że mogłabym w napadzie głodu po prostu go zaatakować. Tak więc rano urządziłam sobie małe polowanie i teraz z niego wracałam. Haego oczywiście już od rana nie było w mieszkaniu, a tato pojechał do pracy, więc mogłam urządzić sobie taką małą samowolkę. Nawiasem mówiąc wysiłek fizyczny był doskonałą pobudką. Poprawiłam jeszcze lekką kurteczkę w odcieniu orzechowego brązu, nigdy nie lubiłam nieporządku, braku schludności. Jakież było moje zdziwienie, kiedy zobaczyłam w oddali znajomą postać białowłosego. A jeszcze większym zaskoczeniem było to, że czekał przed jakimś domem. Co prawda obok mojego bloku, ale jednak przed innym budynkiem i do tego zamieszkanym przez całkiem sympatyczną, ludzką rodzinę. Może to byli jego krewni... Ale nie, przecież wtedy widywałabym go regularnie. Zatrzymałam się, stając za nim jak gdyby nigdy nic.
- Cześć, Kaneki.- powiedziałam miłym tonem
- Hej...- odparł, odwracając się do mnie- Em...
- Mea. Chyba wcześniej zapomniałam się przedstawić, wybacz. O i jeśli można spytać... Na kogo czekasz? Bo z tego co wiem akurat ci sąsiedzi są teraz poza domem.
- To to nie twój dom?- zdziwił się i popatrzył na karteczkę
- Mogę?- podał mi papierek. Wskazałam na literkę "c" obok numeru budynku- To numeracja mieszkania, w którym mieszkam. Dwanaście to budynek, c to mieszkanie.- wytłumaczyłam z uśmiechem- Chodź, bo jeszcze zamarzniesz i będę miała kłopoty.- zaśmiałam się cicho
Zawróciłam, szybko zatrzymując się przed czerwonym blokiem. Wpisałam kod do głównych drzwi, niemo wymawiając go.
<Kaneki?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz