Czy o tym właśnie mówił Staruszek Yoshimura? O nieuzasadnionym głodzie mięsa pobratymców? Postanowiłam zignorować ten niewielki incydent z "chrapką" na mojego brata, ale przecież trzeba było też coś powiedzieć. Popatrzyłam na Kanekiego i aż przełknęłam ślinę, widząc kapkę krwi na jego ustach. Nie, nie odczuwałam teraz chęci jedzenia, jednak natura czasem lubiła płatać mi nie całkiem miłe figielki. Westchnęłam tylko cichutko, opanowując wewnętrzną bestię.
- Salon jest na wprost. Zaraz przyjdę, tylko... przyniosę ci chusteczki.- odezwałam się
Odpowiedział mi kiwnięciem głową. Wśliznęłam się szybko do łazienki. Pierwsze co, to wyrzuciłam zakrwawiony kawałek materiału. Zatrzymałam się przy lustrze, patrząc na siebie jak na obraz nędzy i rozpaczy. Niezbyt się dzisiaj wyspałam, to fakt. Inspektorzy kursowali przez całą noc, szukając sprawcy masowego mordu na bandzie nastolatków. Do nas też zawitali, ale (na całe szczęście) nie mieli pojęcia, że jesteśmy ghulami. Za to siłą wywlekli z mieszkania pana Nakoto, podobno wcześniej prawie go zakatowali. Sięgnęłam do szuflady, w której znajdowały się wszystkie niezbędne drobiazgi. Wyjęłam z nich paczkę chusteczek higienicznych. Nadruk na opakowaniu przedstawiał kreskówkowych bohaterów- Toma i Jerrego. W dzieciństwie wprost ubóstwiałam tego kocura i myszkę oraz ich dążenie do zgnębienia drugiego. Opuściłam pomieszczenie, zamykając za sobą drzwi. Szybko weszłam do salonu i podałam opakowanie chłopakowi. Na śmierć zapomniałam!
- Wieszak na kurtki jest przy wejściu.- uderzyłam się lekko dłonią w głowę- Wybacz, za moment wrócę.
Sama jeszcze miałam na sobie akurat tę część garderoby. Przeklęta pamięć. Szybkim krokiem wyszłam na niewielki korytarz, po drodze ściągając wcześniej wspomnianą część garderoby.
<Kaneki?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz