Jak zwykle moja mądrość mnie powalała. Rozejrzałem się wokół po okolicy. Wszystkie bloki wyglądały tak samo i jedynie różniły się swoimi numerami. Będę musiał to zapamiętać by mieć tutaj lepszą orientację w terenie, a jest tutaj wiele sposobów do ucieczki przed wrogiem. Ruszyłem za dziewczyną, która szybko wpisała kod, wpuszczając mnie do środka. Pokręciłem energicznie głową, chcąc pozbyć się nadmiaru śniegu z włosów. Taki sposób na szczęście wymyślony przez Nishiki. Jak ja go kiedyś rzucę śnieżką w głowę, to będzie okularów szukał.
– Sorki, pomyliłem mieszkania – odparłem. Dobrze znałem tą ulice, ale nie z numerów i tak nawiasem mówiąc rzadko tu przebywałem. Tylko w samych ważnych sprawach. Zdjąłem na przedpokoju kurtkę i buty poprawiają koszulkę, która lekko się podwinęła. Ruszyłem za dziewczyną, ale stało się coś co mnie bardzo zdziwiło. Stanąłem przy jednych z drzwi i poczułem przyjemną woń.
– Kogo to pokój?
– Mojego brata. Kaneki, dobrze się czujesz?
– Smacznie pachnie... – odparłem, próbując o tym nie myśląc. Dlaczego Rize musiała się bawić mną w nieodpowiednich chwilach. Zamknąłem oczy, przygryzając wargę, do chwili gdy poczułem metaliczny smak krwi.
– Przepraszam n-nie chciałem...– szepnąłem zdezorientowany.
<Mea?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz