Muszę się przyznać, że nikt nigdy nie ofiarował mi swojej pomocy.
– Mieszkam ulice dalej, na pierwszym piętrze – powiedziałam i wzięłam od niego parę rzeczy, by mu trochę ulżyć. No tak, może tak nie wyglądałam, ale byłam silna. Ruszyliśmy w stronę mojego mieszkania, rozmawiając po drodze o różnych rzeczach.
– Tutaj... – powiedziałam, wchodząc do czwartej z klatek i od razu wyjmując klucze. Po chwili byliśmy już w środku, a ja ucieszyłam się czując przyjemne ciepło na skórze. Kociaki usiadły na komodzie patrząc na Haego.
– Nie martw się, one kochają towarzystwo ghuli. – powiedziałam. Jako jedyne ze znanych mi stworzeń nie uciekały od takich istot jak ja. Ściągnęłam buty, a chłopak zrobił to samo.
Patrzył na mnie zdziwiony, chyba nie mogąc uwierzyć że tak szubko zgadłam kim jest. Pomogłam mu odłożyć wszystkie zakupy na blat, wkładając je potem do odpowiednich szuflad. Poprawiłam swoją czarną sukienkę i ruszyłam do salonu, gdzie Hae oglądał zdjęcia.
– To twój brat? – spytał, wskazując jedno ze zdjęć.
– Był moim bratem – odparłam, siadając na jedynym z fotelii.
– Był?
– On zostawił mnie by służyć D-drzewku... – nie dokończyłam, czując że po moim policzku płynie łza. Moja mama miała tak od dziecka, zamiast płakać łzami ona płakała krwią. Tak samo jak ja...
<Hae?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz