Cały ten lokal wydawał się być wyjątkowy. Zapachy charakterystyczne dla mojego gatunku mieszały się z tymi ludzkimi. Zaś wystrój pomieszczenia przypominał mi dom i taką też tworzył atmosferę. A pomimo tego czułam się w tym świecie jakoś... obco. Przywykłam raczej do spartańskich warunków panujących w piętnastej dzielnicy (z której, nawiasem mówiąc, bardzo rzadko wychodziłam). Tu było tak spokojnie i pogodnie... Aż miałam ochotę zwinąć siew kuleczkę i pozostać w tym kąciku na wieki. Z dala od zagrożeń, z dala od wrogich spojrzeń, z dala od... Szarej codzienności. Mój wzrok spoczął na chłopaku niosącym tacę z zamówieniem. Chyba powinnam określać go mianem kelnera, jednak jakoś nie potrafiłam. Uśmiechnęłam się do niego, kiedy położył przede mną porcelanową filiżankę.
- Dziękuję.
Odszedł, pozostawiając mnie samą w świecie swoich myśli. Złapałam za uszko elementu zastawy stołowej. Przez kilka sekund patrzyłam się na parujący, leciutko falujący napój. Czy aby na pewno miał takie cudowne właściwości, o jakich mówili inni? Hm... Raz się żyje, w razie czego toaleta jest niedaleko, pomyślałam. Wzięłam mały łyk apetycznie pachnącej kawy i... Nic. Jedynie co to poczułam przyjemne ciepło w brzuchu. Pierwsze koty za płoty, znów pojawiła się myśl. Wyjęłam telefon z torebki, przy okazji wcześniej natrafiając na stalowy materiał. Położyłam urządzenie na stoliku. Zaczęłam przeglądać portal, na którym pojawiały się co i rusz jakieś "paranormalne" artykuły. Natrafiwszy na spory kawałek tekstu o tragedii na przełęczy Diatłowa, od razu zabrałam się do czytania. Przy okazji co jakiś czas sięgałam po burzę kofeinową. Taki lekki zastrzyk energii zapewne przydałby się każdej osobie prowadzącej aktywny tryb życia. Przewijałam kolejne kawałki tekstu, zagłębiając się w lekturze o nowych poszlakach dotyczących starego wypadku. Skończyłam dwie (może trzy, licząc przewijanie strony) czynności praktycznie w tym samym czasie. Cóż... Na mnie chyba była już pora. Schowałam komórkę na jej miejsce. Tamten chłopak ponownie zjawił się z tacką. Położył na niej filiżankę. Podałam mu dokładnie wyliczoną kwotę za kawę i skierowałam się do wyjścia. Pożegnałam się ze wszystkimi uprzejmym zwrotem, jakim było życzenie miłego dnia.
<Kaneki?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz