sobota, 30 stycznia 2016

Od Mey - Cd. Kanekiego

Było mi szkoda zrozpaczonego chłopaka. Przez moją mentorkę i jej chorą psychikę musiał wycierpieć o wiele więcej, niż większość ghuli byłaby w stanie. Oderwałam się od swojego dotychczasowego zajęcia, popadając w zamyślenie. Miałam dwie opcje i obie nic by nie wniosły, no chyba, że zrażenie się do mojej osoby, a tego bym nie chciała. Poderwałam się gwałtownie ze swojego miejsca, odrzucając chęć przytulenia i pocieszania Kanekiego, to byłoby wielce nietaktowne z mojej strony. Materiał czarnej sukienki poderwał się w górę i zawirował jak nasionka dmuchawca pod wpływem nagłego podmuchu powietrza. Zaczęłam powoli przechadzać się po pomieszczeniu. Dłonie złączyłam za plecami, tak by nie przeszkadzały mi w swobodnym przemieszczaniu się. Dziś wyjątkowo rozpuszczone włosy falowały z każdym krokiem. Nie mogłam uczynić praktycznie nic, co powstrzymałoby heterochronika od żywienia się innymi przedstawicielami naszego gatunku, tu byłam kompletnie bezużyteczna. Chyba, że powzięłabym taktykę siłową, która była bardzo nie w moim stylu i wbrew zasadom. Chociaż może zwykłe odpowiedzi na pytania mogłyby uświadomić mu o niebezpieczeństwach związanych z praktykowaniem kanibalizmu. Zatrzymałam się przy dużym oknie z widokiem na ruchliwą ulicę już nie dwudziestej, a dziewiętnastej ulicy. To tam znajdowało się centrum i również było w miarę spokojnie. Przez chwilę czułam na sobie wzrok obu moich rozmówców, ale na szczęście przestali wlepiać we mnie wzrok i powrócili do swojej konwersacji. Ludzie uwijali się jak mrówki w drodze do lub z pracy. Podążyłam wzrokiem za Gołębiem śledzącym jednego z tamtejszych szkodników. I tak zginie, przemknęło mi przez głowę.
- Mogę tu przychodzić, jeśli zajdzie taka potrzeba.- w końcu zebrałam w sobie odwagę i powiedziałam coś sensownego- Albo Kaneki może przychodzić do mnie do domu. Ewentualnie jestem gotowa do poświęceń takich jak spotkania gdzieś w parkach.

<Kaneki?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz