Zszokowanym wzrokiem popatrzyłam na leżącego brata. Stracił bardzo dużo krwi... On zawsze gdy mnie atakował na następny dzień nic nie pamiętał, rozmawiając ze mną jakby nic się nie stało. Zdjęłam maskę by lepiej go widzieć. Mogłam go tu tak zostawić? Mama przed śmiercią powiedziała żebyśmy się opiekowali sobą na wzajem, ale czym ja sobie zasłużyłam na takie traktowanie? Spojrzałam na niego pobłażliwym wzrokiem i odwróciłam się w stronę Haego, zakładając w tym czasie maskę. Uśmiechnęłam się do niego, choć pewnie nic nie widział z powodu zasłoniętej twarzy.
– Idę – powiedziałam pewnie i ruszyłam za nim, rozmyślając a mój wzrok był skoncentrowany na ziemi. Moje był moim bratem, ale ja nie chciałam by traktował mnie jak jakiegoś śmiecia, którym można się pobawić.
– Uważaj, bo jeszcze na coś wpadniesz – Hae próbował jakoś zawołać mnie na ziemię i muszę przyznać, że udało mu się to. Zaśmiałam się cicho, patrząc na jego profil. On był inny. Wszystkie ghule mówiły, że nic ze mnie nie będzie, a potem umierały podczas walki ze mną. Przeżyłam nawet walkę z Sową, ale musiał być to tylko przypadek. Kiedy już byliśmy na miejscu zaczęłam rozglądać się za jakąś ofiarą. Armin nawet nigdy nie chciał mnie puścić na żadne polowanie, mówiąc że on od tego jest. Wyciągnęłam ręce w celu przeciągnięcia się, a Hae gwałtownie złapał mnie za rękę.
– Co to? – spytał, wskazując na czerwone niteczki, które były wszyte w moją skórę.
– Jak byłam mała brat znalazł mi taką karę gdy go nie chciałam słuchać. Codziennie wyciągam jedno całe pasmo, a to i tak boli. Jedno pocieszenie to to, że nie zostało tego dużo – odparłam siadając na ziemi, w celu poczekania na ofiarę. Hae usiadł za mną opierając się swoimi plecami o moje. Uśmiechnęłam się, czując bijące od niego ciepło. Nagle zauważyłam jakiegoś mężczyznę wychodzącego z klatki.
< Hae?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz