poniedziałek, 1 lutego 2016

Od Haego - Cd. Belli

Dostało mi się. I to w mojej własnej dzielnicy. Chciałem być zły na siebie, chciałem coś powiedzieć, chciałem obudzić się z tego dziwnego snu, jednak nie było mi to dane. Czyżby tak miał wyglądać mój koniec? Akurat wtedy, kiedy znalazłem... przyjaciółkę...? Albo osobę, która mogła się nią stać. Chociaż RC powinno jakoś przyczynić się do częściowej regeneracji uszkodzonych komórek ciała, od tego było. Nie miałem ochoty zostawiać ani ojca, ani siostry, ani Belli. Takie myśli w kółko powtarzały się, jak w jakimś szalonym wirze przedśmiertnym. Po raz kolejny spróbowałem zrobić cokolwiek i... Tym razem mi się to udało. Co prawda z wielkim trudem, ale nieznacznie uniosłem powieki. Jakież było moje zdziwienie, kiedy ujrzałem niewyraźny zarys kobiecej sylwetki. Istotka ta opierała się tyłem głowy o moje skostniałe ramię. A przecież mogła zostawić mnie, by ratować własną skórę. Dałbym sobie radę, no może w ostateczności wyzionąłbym ducha. Nie powinna ściągać kurtki, pewnie zmarzła, stwierdziłem w myślach, kiedy wzrok zaczął mi się poprawiać. Zdobyłem się na kolejny, jeszcze bardziej wyczerpujący wysiłek. Wziąłem materiał okrywający mnie i przytuliłem dziewczynę do siebie, dodatkowo przykrywając ją. Uścisk był lekki, na większy w tej chwili nie mogłem sobie pozwolić. Też miałem swoje ograniczenia, jak każdy.
- Hae...- wyszeptała zaskoczona
- Głupiutka... zamarzłabyś...- wymruczałem, przywołując uśmiech na twarz
Wzrok skupiłem na jej twarzy. Czerwonej od krwi. Płakała, musiała płakać, o czym świadczyły ciemne kreski na jej policzkach. To jeszcze bardziej mnie zabolało, gorzej niż pokiereszowane ciało. Nie zasługiwałem na jej łzy.

<Bella?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz