Wściekły wzrok powędrował w stronę Haego, który trzymał mnie na tyle mocno ile pozwalało mu zdrowie.
– Nie warto?! Wszystkie ghule i agentów CCG, których zabiłam zasługiwali na to – wycedziłam przez zaciśnięte zęby. Mój brat ledwo oddychał, patrząc na mnie z litością. Odwróciłam głowę nie chcąc patrzeć na tym czym się stał. Nawet nie wiem jak śmiał się tu pokazać. Prychnęłam na niego i ruszyłam w stronę swojego pokoju, gdzie weszłam przez okno i położyłam się na łóżku, przodem do ściany. Nie płakałam, tylko próbowałam uspokoić emocje, które mną targały. Oczy powróciły do dawnego stanu. Słyszałam tylko hałas tłuczonego szkła i dźwięk szurania. Wtuliła się w poduszkę napawając się zapachem Haego, który wsiąkł w jej głąb. Usłyszałam ciche kroki i po chwili ktoś usiadł na skraju łóżka, tuż przy mojej głowie. Przełknęłam głośno ślinę. Czy Hae się teraz ode mnie odwróci, zostawi na pastwę losu, po tym co mu powiedziałam? Nie byłam na niego zła, byłam wściekła na moją naturę. Byłam jaka byłam i za to nikt wolał ze mną nie zadzierać. Jak to powiedział mój nie żywy przyjaciel? Słodka jak miód, ale niebezpieczna jak lwica.
<Hae?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz