Dotyk dziewczyny przyprawiał mnie o zawroty głowy i to bynajmniej nie te "złe". Pozwoliłem sobie na chwilkę przerwy w moim zajęciu, musiałem złapać oddech. Powoli odsunąłem głowę od szyi Belli, podziwiając swoją pierwszą w życiu wykonaną malinkę. Niby coś tak małego, a napawało dumą młodzika, jakim byłem. Dzwoneczek nadal wykonywała lekkie ruchy na moich plecach. Wyglądała na zrelaksowaną, rozmarzoną... Piękna, oto co mi przyszło na myśl. Dotknąłem jej policzka swoją dłonią, pocierając go kciukiem. Wywołało to jeszcze większy uśmiech zarówno mój, jak i mojej pierwszej (i miejmy nadzieję, że jedynej) miłości. Ponownie pochyliłem się nad nią, chcąc złożyć na jej cudownych ustach kolejny pocałunek. Jednak zdołałem jedynie nieznacznie zmniejszyć odległość dzielącą naszą dwójkę, bowiem do pokoju ktoś wparował. Dziwne, nawet nie słyszałem kroków...
- Zostaw ją, kakujo!- warknął jakiś chłopak
Od razu rozpoznałem ten pełen nienawiści głos oraz pewny siebie ton. Prychnąłem. Idiota... On śmiał nazwać mnie kanibalem? Ten, który sam nie stronił od mięsa pobratymców? Do tego zepsuł wszystko...
- Kiełku, wiem, że mnie nienawidzisz...- zacząłem- Ale Bella jest bezpieczniejsza w mojej obecności.
Przynajmniej taką miałem nadzieję. Teraz nie potrafiłbym jej obronić- nawet gdybym mógł uaktywnić kagune, to na nic by się nie zdało. Nie miałem na tyle siły, by walczyć. I... obszar, z którego "wyrastało" Bikaku niestety został uszkodzony.
<Bella?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz