środa, 10 lutego 2016

Od Mey - Cd. Kanekiego

Kucnęłam przy brzegu, patrząc na maleńkie fale kończące swój żywot na brzegu. Były piękne, cały ten park był piękny. Wiatr zawiał mocniej, jakimś cudem rozwiązując wstążeczkę, która spinała moje włosy. Burza loków opadła mi na twarz, zaś kawałeczek paseczka poleciał gdzieś w dal, nawet nie miałabym szansy na złapanie go. Szkoda... Jakoś nigdy nie lubiłam mieć rozpuszczonych włosów. Nie wyczuwałam w tym miejscu nikogo, oprócz białowłosego ghula.
- Cudowne miejsce...- wyszeptałam
Porzuciłam ludzką maskę, aktywując kakugan. Kagune pozostawało uśpione, nie chciałam wystraszyć Kanekiego, czy też wzbudzić jego podejrzeń. Odwróciłam głowę w jego stronę, patrząc mu prosto w oczy. Jedno człowiecze, drugie należące do bezwzględnego łowcy- niesamowita mieszanka.
- Wiesz... Rize była taka od zawsze...- zaczęłam- Odkąd sięgam pamięcią. Dawała się opanować głodowi, za każdym razem urządzając rzeź to ghuli, to ludzi... Zawsze mężczyzn, nie wiem dlaczego. Przymykałam na te wybryki oko, uważałam ją za wzór do naśladowania w walce, ale wewnątrz mnie coś zawsze krzyczało, że powinnam zostawić ją samą sobie... Dwa lata temu tak postąpiłam, to wtedy straciła wszelkie hamulce... I...
Powoli wstałam, otrzepując kolana z niewidzialnego pyłku. Nagle poczułam się okropnie. Słabo mi było na samą myśl o samowolce Rize. Stałam teraz tyłem do chłopaka, nawet nie mając odwagi zerknąć na niego.
- W pewnym sensie jestem współwinna twojemu wypadkowi... Gdybym jej nie zostawiła, może by do tego nie doszło, może nadal byłbyś człowiekiem.- ciemna łza uwolniła się z kącika mojego oka
Kropelki ciemnej cieczy powoli spływały po moich policzkach, naznaczając je nierównymi liniami.

<Kaneki? No i się rozkleiła :')>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz